Przepis na udany wieczór:
Wziąć taką sobie ramkę, zagessować, nałożyć pastę pękającą.
Ułożyć i nakleić różne rzeczy.
Znów sobie pogessować i dołożyć jeszcze co nieco.
Pobawić się kolorami.
Powiedzieć mężowi, który patrzy, jak wyciągam kolejne słoiczki, pudełka i tubki oraz warczę nagrzewnicą: "Tak, to naprawdę wciąż jest scrapbooking".
Dodać nieco tekstur.
Pobrudzić ręce, sweter, blat i kota, który jak zwykle asystuje przy pracy.
Resztę wieczoru skubać oblepione zaschniętym gel medium palce.
Czy ktoś zna lepszy sposób na relaks?
Wziąć taką sobie ramkę, zagessować, nałożyć pastę pękającą.
Ułożyć i nakleić różne rzeczy.
Znów sobie pogessować i dołożyć jeszcze co nieco.
Pobawić się kolorami.
Powiedzieć mężowi, który patrzy, jak wyciągam kolejne słoiczki, pudełka i tubki oraz warczę nagrzewnicą: "Tak, to naprawdę wciąż jest scrapbooking".
Dodać nieco tekstur.
Pobrudzić ręce, sweter, blat i kota, który jak zwykle asystuje przy pracy.
Resztę wieczoru skubać oblepione zaschniętym gel medium palce.
Czy ktoś zna lepszy sposób na relaks?
Relaks to jedno, ale jakie cuda wtedy powstają. Piękna ramka :)
OdpowiedzUsuńpodziwiam Twoje prace na Niekartkowych, a na bloga jakoś do tej pory nie trafiłam. nadrabiam niedopatrzenie i zostaję na dłużej :) a ramka przepiękna, tyle tu detali!
OdpowiedzUsuńIleż tu się dzieje! Nie dziwię się mężowi, że może podejrzliwie patrzeć :)
OdpowiedzUsuńWOW! Cudownie wyszła ta zabawa!
OdpowiedzUsuńI ja uwielbiam takie wieczory :) A efekty twojej zabawy są świetne!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiej swobody w mediowaniu! Straszliwie to kuszące, a przepis na udany wieczór genialny!
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na candy: www.nozyczkirudej.blogspot.com/2016/11/candy-z-okazji-100-posta-na-blogu.html